Po zabawnym "Moim wujaszku", gdzie Hullot ukazywał "w krzywym zwierciadle" najnowsze wynalazki domowe, Tati wziął na swój komediowy warsztat nowoczesną architekturę. Wróciłem jakiś czas temu z projekcji w gdańskim Kinie Żak, gdzie projektor co jakiś czas nawalał i działał całej widowni (łącznie ze mną) na nerwy, ale i tak to mi nie przeszkodziło w moim wielkim podziwie tego wspaniałego obrazu. Początek może i nie robi jakiegoś wrażenia (a to przez ten cholerny sprzęt), choć z każdą kolejną minutą "Playtime" coraz bardziej wciąga i bawi. Reżyser potrafi z nas widzów od momentu do momentu zrobić obserwatorów życia mieszkańców tej metropolii i to choćby przy tym ujęciu bloku mieszkalnego z oknami wystawowymi :)
Sceny, które powinny się wydawać za długie czy zbyt dłużące się, wręcz dodają sporą frajdę i ma się nawet ochotę, by trwały jeszcze dłużej (jak ta sekwencja w restauracji zajmująca chyba z połowę filmu). Kreatywność Tatiego jednak nie zna żadnych granic i właśnie ten francuski twórca zaliczył się do moich ulubionych. ;-)